O różnicy między marzeniami a pragnieniami z mojej 47letniej męskiej perspektywy
Im jestem starszy, tym częściej widzę, jak bardzo mylimy marzenia z pragnieniami. Używamy tych słów zamiennie, a przecież niosą zupełnie inną wagę. I kiedy człowiek dobiega czterdziestki, zaczyna rozumieć, że właśnie ta różnica decyduje o tym, co w życiu osiągamy, a co tylko przewija się przez głowę, jak migawka, której nigdy nie zatrzymamy.
Marzenia są piękne. Lekkie. Często abstrakcyjne. Marzenia nie proszą o rachunek. Nie wymagają wysiłku. Są jak film, który oglądamy w swojej głowie, kiedy chcemy uciec od codzienności.
Marzenia są po to, żeby nas poruszyć, żeby rozpalić coś w środku — ale same w sobie nie zmieniają rzeczywistości.
Pragnienia to zupełnie inna historia.
Pragnienie to marzenie, które zaczęło boleć tak mocno, że nie da się go ignorować. Pragnienie budzi nas o 5 rano, kiedy inni jeszcze śpią. Pragnienie każe wracać do pracy nad sobą, nawet gdy człowiek jest zmęczony, albo gdy życie strzeliło go w potylicę.
Pragnienie ma w sobie siłę, której marzenie nie posiada — konsekwencję.
Przez lata myślałem, że jestem kimś, kto dużo marzy. Brzmiało to dobrze, romantycznie. Ale z czasem zauważyłem, że wiele z tych „marzeń” było tak naprawdę tylko chwilową fantazją. Dopiero te myśli, które wracały do mnie uparcie, które czułem w brzuchu jak niepokój, które pojawiały się nawet wtedy, gdy wszystko inne w życiu się sypało — dopiero one okazały się prawdziwymi pragnieniami.
I powiem jedno:
Nie realizujemy tego, o czym marzymy.
Realizujemy to, czego pragniemy.
Pragnienie jest jak ziarno, które zaczyna w nas rosnąć. Najpierw delikatnie, potem coraz silniej. Aż w końcu nie pozwala nam stać w miejscu. I wtedy człowiek zaczyna działać — czasem niepewnie, czasem po omacku, ale jednak działa. I to jest moment, kiedy życie zaczyna się zmieniać.
Dziś myślę, że każdy z nas powinien co jakiś czas zadać sobie jedno proste pytanie:
Czy ja naprawdę tego pragnę, czy tylko o tym marzę?
Bo jeśli to tylko marzenie — może być piękne, inspirujące, potrzebne… ale nie ma co udawać, że samo się spełni. Ale jeśli to pragnienie — to nie odpuści. I właśnie w tym tkwi jego moc.