Wybrany, nie porzucony

Wybrany, nie porzucony

O partnerstwie już coś tam z siebie wyprodukowałem.
Jednak nie dawało mi spokoju jeszcze coś.

Dla jednych to może jest błaha sprawa. Dla innych nie.
Z czasem zaczynam dostrzegać, że dla mnie też nie.

A chodzi o drobnostkę.
Detal.
Pierdołę.
Coś, o czym zapominamy.
Z czasem to tracimy.
Zaczyna nam to umykać.
Potem zaczyna uciekać.

W związku — jaki by on nie był — powinniśmy się czuć jak wybrani.

W tym kontekście, że jesteśmy kimś ważnym dla tej drugiej strony.
Że jesteśmy może nawet i kimś wyjątkowym.
Kimś z kim chcemy dzielić radości.
Kimś z chcemy dzielić smutki.
Kimś z kim chcemy iść przez życie — razem.

Tak powinniśmy się czuć.
A nie powinno mieć miejsca na tak zwane porzucenie.
Bo jesteśmy z kimś.
To znaczy, że już jest nasze.
To znaczy, że jest zaklepane.
To znaczy, że nie oddam.
To znaczy, że nie muszę.

A jak jest?