Deszcz

Deszcz

Kolejna rzecz, a raczej zjawisko, jakie i lubię i nie lubię. Tak samo jak z mgłą.

W dawnych czasach kiedy jeszcze dużo się pływało na łódce, to nie lubiłem deszczu.
Irytował mnie. Bardzo.
Jako kierowca mam do niego stosunek — pół na pół.
Przeszkadza mi, jak ktoś zobaczy trochę deszczu i nie wie, jak ma jechać. Zaczyna panikować, zwalniać, wykonywać słabo czytelne manewry na drodze.
Nie przeszkadza mi jak na drodze nie ma ruchu, bądź jest znikomy. Kiedy mogę jechać swoim tempem.
A jako ktoś, kto czasem przemieszcza się pieszo, to w zasadzie lubię deszcz. Zwłaszcza taki letni. Ciepły. Trochę mniej lubię ten jesienny. Choć o ile jest to sam deszcz, to nie widzę kłopotu. Oby nie wiało.

Czemu go lubię?
Deszcz ma ta fajna funkcje zmywania.
Czasem jak mam taka możliwość i okazję siadam w oknie z kawą i patrzę.
Przyglądam się tym padającym kroplą.
To jak one oczyszczają powietrze.
To jak one spływają dalej.

Kiedyś wychodziłem na dwór. Chodziłem po deszczu.
Plusy:
– mniej spacerowiczów
– cisza
– spokój

Minusy:
– potrafi się wciskać we wszystkie zakamarki ubrań

Zdarzało mi się wpadać w taki nastrój melancholii. Nostalgii.

To, co kiedyś robiłem — to sprawiało mi frajdę i wielką przyjemność — to jazda rowerem w samym deszcz a najlepiej zaraz po nim.

Jedyna rzec, z jaką mam chwilowo problem — to garderoba.
Muszę sobie jakąś porządniejszą kurtkę i lepsze buty kupić na taką okazję.