Zajrzałem jeszcze raz do tego co napisałem wcześniej o marzeniach, pragnieniach, potrzebach. I tak patrząc na to, nie dopisałem tam ważnych rzeczy. Nie będę tego edytował — napiszę tutaj.
Jako 47-letni facet coraz częściej zatrzymuję się i patrzę na swoje życie z trochę innej perspektywy niż kiedyś. W młodości skupiałem się głównie na działaniu — praca, obowiązki, ciągłe cele do realizacji. Teraz coraz bardziej doceniam to, czego nie da się odhaczyć na liście zadań. Widzę wyraźniej swoje prawdziwe potrzeby: bycie kochanym, bycie docenianym, bycie szczęśliwym i zdrowym. To niby proste słowa, ale im dłużej żyję, tym bardziej rozumiem, jak wiele za nimi stoi.
Potrzeba miłości stała się dla mnie czymś głębszym niż dawniej. Nie chodzi już tylko o romantyczne gesty czy wielkie słowa. Potrzebuję obecności drugiego człowieka, tego cichego wsparcia, świadomości, że ktoś mnie widzi takim, jakim jestem — z moimi wadami, słabościami, ale też z siłą i doświadczeniem, które latami budowałem. Marzę o relacji, w której nie muszę udawać twardszego, niż jestem. O bliskości, która daje poczucie spokoju, a nie presji.
Bycie docenianym również nabrało dla mnie nowego znaczenia. Kiedyś myślałem, że docenienie to nagrody, stanowiska, osiągnięcia. Dziś doceniam zwykłe słowa wsparcia, czyjś uśmiech, gest wdzięczności, nawet krótką wiadomość od kogoś, kto pamiętał. Chcę wiedzieć, że moje starania — te małe i te duże — coś dla kogoś znaczą. Że to, co robię i kim jestem, zostawia pozytywny ślad w życiu innych. To daje mi siłę i motywację, o jakiej kiedyś nawet nie myślałem.
Szczęście… kiedyś kojarzyło mi się z sukcesami i planami, które musiałem osiągnąć. Teraz szukam szczęścia w prostocie. W porannej kawie, która smakuje najlepiej, gdy nigdzie się nie spieszę. W spacerze, który pozwala mi uporządkować myśli. W rozmowie, która zostaje ze mną na długo. W świadomości, że mogę być sobą i że nie muszę ciągle udowadniać swojej wartości światu. To właśnie te małe momenty budują moje szczęście — i zaczynam rozumieć, że wcale nie potrzebuję wiele więcej.
A zdrowie… im starszy jestem, tym bardziej widzę, jak kruche potrafi być. Już nie mogę ignorować sygnałów ciała tak jak kiedyś. Chcę dbać o siebie: ruszać się więcej, jeść lepiej, dać sobie przestrzeń na odpoczynek. Ale zdrowie to także głowa — mniej stresu, mniej wewnętrznej presji, więcej akceptacji. Chcę żyć długo, ale przede wszystkim chcę żyć dobrze. Być obecny, mieć energię, cieszyć się tym, co mam.
W tym wieku człowiek zaczyna odróżniać to, co naprawdę ważne, od tego, co tylko hałasuje. I ja chyba właśnie uczę się słuchać siebie na nowo. Potrzebuję bliskości, docenienia, spokoju, radości i zdrowia — i wierzę, że każdy dzień może mnie do tego choć trochę przybliżyć. A jeśli uda mi się to mieć, choćby w części, to znaczy, że jestem na dobrej drodze.
Jedyne czego nie umiem to zdefiniować, która z tych rzeczy jest moim pragnieniem, która marzeniem, a która potrzebą. To wszystko zależy od danej chwili ….