Co odstawiłem – #09 – zarywanie nocy

Co odstawiłem – #09 – zarywanie nocy

Kiedyś byłem „nocnym markiem” – w zasadzie wiele rzeczy robiłem późnym wieczorem albo nawet w nocy.

A zawsze zaczynało się to niewinnie. A posiedzę jeszcze chwilę. Jeszcze, o ile było, kiedy dużo czytałem, to nie widziałem w tym problemu — jak oczy odmawiały, to był sygnał, ze czas kłaść się spać.

Ale z czasem to się zmieniło. Pojawiły się kolejne rzeczy. Pojawił się on — Internet.


Zaczęło się od banalnej rzeczy-od IRC’a.
Przez przypadek będąc jeszcze uczniem PSZ (Policealne Studium Zawodowe) w Piotrkowie Trybunalskim, do jakiego chodziłem w sali informatycznej siadłem do komputera gdzie koleżanka ze starszej klasy została w tray’u uruchomionego mIrca’a.
Jak to zobaczyłem, mowie — fajna rzecz — można rozmawiać na żywo z wieloma osobami naraz — i to wspólnie jak i na 1 vs 1. Z czasem jak zagłębiałem się w działanie tego, pochłaniało mnie to coraz bardziej. Ale nie na tyle, aby zarywać noce — wtedy jeszcze nie było internetu w domu — tylko w szkole. Wtedy też internet w domu mieli nieliczni (nie liczę modemów — mam na myśli stały internet np. SDI).
Koniec szkoły przerwał ten proces.
Jednak nie na długo — wyprowadziłem się z domu rodzinnego do Warszawy.
Nowe miejsce, nowe możliwości, nowe perspektywy.
Z początku IRC nie pojawiał się w moim zakresie zainteresowania — była praca wymagająca dużo uwagi, mieszkanie, jakie trzeba było już samemu ogarniać od początku do końca, nauka, nowi znajomi.
Dopiero po jakimś czasie wrócił — ale też nie był tym, co powodowało zarywanie nocy. Tylko że teraz było już inaczej — wiara na IRCu była bardziej dojrzała, umawialiśmy się poza internetem na spotkania, ogniska, dyskoteki, urodziny i inne imprezy. Dopiero jak pojawił się internet w domu, tak naprawdę to mnie to pochłonęło bez dna. Wtedy tak naprawdę potrafiłem siedzieć dzień i noc. A weekendy to już było całkowite szaleństwo. Wracając w piątek z pracy kiedy nie miałem szkoły w weekend — potrafiłem robić zakupy na cały weekend a pierwszą rzeczą, jaką robiłem, wchodząc do domu, było odpalenie komputera, potem rozebranie się, rozpakowanie (albo i nie) zakupów i od razu człowiek siadał do klawiatury, aby zobaczyć, o czym oni rozmawiają.
I siedziałem, aż nie padałem twarzą na klawiaturę.
Wtedy dopiero się kładłem spać, nie wyłączając komputera.
A jak wstałem, bo nie zawsze było to rano, pierwszą rzeczą było sprawdzenie — kto i co do mnie napisał.
I tak wyglądały dni, noce.
Czasem nie rejestrowałem tego co jest za oknem — czas mi przelatywał z taką szybkością, że nie wiedziałem kiedy się kończy noc, a zaczyna dzień.
I tu po latach zrozumiałem jedna rzecz — że, od IRC’a byłem uzależniony.
I do dziś nie wiem, co mnie z tego wyleczyło. Przez parę lat jeszcze używałem irca i nawet dziś zdarza mi się zajrzeć na sieć, aby zobaczyć, co tam słychać. A wieje tam już pustkami.
Ci ludzie, z jakimi miałem kontakt (a paroma mam do dziś) odeszli z irca, założyli rodziny, rozjechali się po świecie za pracą, nauką, rodziną. Na pewno dużo też dało to, że pojawiły się inne rzeczy — grono, nk.pl czy później Facebook.
A mirc wyglądał tak:

reddit.com

Kolejna rzecz, przez jaką potrafiłem zarwać noc — były gry.
Nie jedna noc zarwałem, siedząc i grając, a to jeszcze nie były czasy CS, LOL-a czy innych.
Ale było sporo gier, teraz byśmy je nazwali offline — w jakie można było grać bez przerwy.
W pamięci mam wyraźnie jedna z nich — jeszcze jak mieszkałem sam — w jaką grałem przez prawie cały weekend (od piątkowego popołudnia, aż do niedzielnego wieczora). To była cała seria Half Life.
Jednak z tego udało się samemu wyjść bez większego problemu — jak? Nie wiem do dziś.
Jak zamieszkała ze mną Karolina — to miałem jeszcze jeden taki epizod z graniem — ale tutaj już nie zarywałem tak mocno nocek, grając w całą serie Stalker.


Jedna z kolejnych przyczyn kiedy zarywałem noce — była o dziwo moja pasja — fotografia.
Na samym początku nie było tego problemu — bo z wyjścia na spacer czy z wycieczki przynosiłem kilkanaście, może kilkadziesiąt zdjęć. Jednak jak to bywa w życiu — z czasem tego materiału człowiek przynosił coraz więcej (miało na to na pewno wpływ to, że zmieniłem aparat). Jeszcze jak to tylko kończyło się szybka selekcja, przegraniem do archiwum a tym, co wyselekcjonowałem — wysoką do rodziny, aby się pochwalić — to jeszcze było to do przyjęcia. I nie zaburzało mojego normalnego trybu.
Więcej czasu i zarywania nocek pojawiło się w momencie kiedy zdjęcia, jakie robiłem, zaczęły się podobać szerszemu gronu — już nie tylko rodzinie i bliskim znajomym. Tylko to zaczęło zataczać coraz większe kręgi.
Kulminacja była w momencie kiedy robiłem zdjęcia z imprez sporotwych, a zwłaszcza z biegów przeszkodowych. Tutaj było istne szaleństwo.
Ilość zdjęć, jakie były do przejrzenia i selekcji sięgała nawet kilku tysięcy.
No i później trzeba było to obrobić.
Do czasu aż nie nabrałem pewniej biegłości w selekcji, obróbce — to zajmowało od groma czasu.
Dziś, po pierwsze robię dużo mniej zdjęć, dużo mniej mam do przeglądania i selekcji a co za tym idzie do ewentualnej obróbki.

https://freepik.com