W tym tygodniu udało mi się to, co planowałem.
Drugi raz.
Wymagało to sporej ekwilibrystyki — ale udało się.
Przez cały tydzień, codziennie od poniedziałku do piątku — trening rano przed pracą.
To był tydzień orbitreka.
W przeciwieństwie do bieżni — tu się bardzo lubimy.
W tym przypadku „chemia” jest i to z pełną wzajemnością.
Do tej pory na treningu popołudniowym słucham muzyki. I tu mi to pasuje.
Na poranne treningi mam inną metodę — oglądam serial.
Choć oglądam to trochę za dużo powiedziane — więcej go słucham, niż oglądam.
Czas treningu wychodzi mi akurat na jeden odcinek i to bardzo mi odpowiada.
Mam niejasne wrażenie, ze na orbitreku jestem w stanie zrobić lepszy trening dla mnie niż na bieżni
