W ostatnim czasie moje zaufanie do pewnych rzeczy czy też pewnych osób jest wystawione na bardzo ciężką próbę.
Samo zaufanie można porównać do mięśnia. Raz się rozciąga. Raz się kurczy. Raz jest zmęczone. Raz jest wypoczęte. Raz jest silne. Raz jest słabe. Cały czas pracuje. W całej tej gonitwie dnia codziennego ważne jest, aby to zaufanie nie zostało przerwane.
I to tyczy się każdego aspektu naszego dnia codziennego. Pracy, domu i tego co robimy poza naszymi obowiązkami.
Ufasz, że wracasz do domu. I w nim coś będzie zrobione. A z czym się zderzasz? Z szarą rzeczywistością — nic nie jest zrobione. Masz za sobą 12 jak nie 15tys kroków, nogi włażą Ci w przysłowiowe 4 litery — i zamiast odpocząć, zjeść, napić się, pomiziać koty — zmieniasz strój ze służbowego na roboczy (w moim przypadku zmiana dresów i koszulki) i zapierdzielasz dalej. Czasem na wysokich obrotach. I tu moje zaufanie zostaje wystawione na bardzo ciężką probe.
W pracy z jednej strony jest fajnie — chwalą Cię za to co robisz, jak to wszystko fajnie działa. Słodzą Ci, że jesteś super. A z drugiej strony zostaje ci wbita szpila — bo to nie jest tak, jak ktoś chce, bo tu się coś zepsuło i nie masz o tym informacji. Nie wszyscy ludzie rozumieją, ze moja praca to nie tylko bieganie po zakładzie i naprawianie różnych rzeczy. To tez praca za biurkiem. To planowanie, kombinowanie, szukanie rozwiązań bieżących problemów. I ważna rzecz — zapobieganie tym, czego oni nie widza — aby w przyszłości co się nie popsuło i nie powodowało zastoju, przerwy w pracy.
Nikt nie widzi tego, ze czasem poświęcam swój wolny czas i siedzę tu w weekend.
A ja mam co robić w wolnym czasie.
A poza praca i domem tez jest życie. To są moje pasje, hobby, to co lubię robic kiedy wychodzę z domu. Czy jazda na rowerze, czy to latanie dronem, czy to po prostu robienie zdjęć.
I tu życzliwość ludzie się pojawia. Ale i tez zawistne spojrzenia. Jedni podchodzą, pytają, interesuje ich to, co robię. A inni. No cóż, zachowują się chamsko.
Trzeba wiedziec kiedy przestać. Kiedy sobie odpuścić. Jednak chyba nie chodzi o to, aby dać sobie spokój, olać dany temat, problem, sytuację. Nie włączać opcji: tumiwisizm. Choć powinno się tak w pewnych rzeczach zrobić. Raczej o to, aby nabrać do tego dystansu. Spojrzeć na to z innej strony. Czasem znaleźć czas dla siebie.