Kto nie lubi zjeść sobie czegoś takiego jak fast food?
Nie ważne czy to było coś z MC Donalda, czy KFC.
Do tego doszedł „chińczyk” oraz pizza.
I na koniec — nasze chyba już narodowe danie — kebab.
Z racji, że jest to jedzenie, które dostaję się relatywnie szybko i jest ono dostępne „na mieście” to człowiek chętnie po nie sięga. Często nie zastanawiając się co jest w tym co wkładamy sobie do ust.
Co nas do tego jedzenia tak ciągnie?
Wydaje mi się, że jest to jego dostępność.
Obecnie żyjemy w pospiechu, wiele rzeczy robi na czas — bo gonią nas terminy, bo jeszcze trzeba załatwić to czy tamto. I zaczynamy oszczędzać — a oszczędzać można na czasie — a co za tym idzie, szukamy szybkiego jedzenia.
Dla przykładu: będąc na mieście, zrobisz się głodny — szukasz czegoś do jedzenia.
Można powiedzieć, że są takie rejony naszych miast — gdzie to jedzenie jest dostępne na każdym, można powiedzieć kroku.
A potem jemy byle co, w byle jakich warunkach, szybko. Koniec końców odbija się to na naszym stanie zdrowia.
A ile tego człowiek potrafił zjeść?
Dużo.
Cheeseburger w ilości 5 czy 6, frytki i cola do tego.
Pizza o średnicy 40 cm? Żaden problem.
Kubełek z KFC na 4 osoby? To potrafiłem sam zjeść.
50 cm kebab to było jakiś czas temu jeszcze coś, co wchodziło bez problemu.
Jakie były tego konsekwencje?
Najpoważniejszą — pomijając pogorszony stan zdrowia — to był rozepchany żołądek. Z nim było najtrudniej walczyć. Zajęło to bardzo długo i wymagało ode mnie masy ciężkiej pracy.
Sama rezygnacja z częstych wrzutek tego rodzaju jedzenia do tego co jem w ciągu dnia, nie stanowiła dużego problemu. Wymagało trochę czasu.
I nie mówię, że dziś nie jem — zdarza mi się raz na jakiś czas zjeść dobrego kebaba czy burgera.
Ale nie jest to już tak często jak to bywało kiedyś.
