Co wprowadziłem – #06 – nabiał

Co wprowadziłem – #06 – nabiał

Nabiał


Podobnie jak jajka to była druga rzecz, jaką najłatwiej było mi wprowadzić do diety.

Może dlatego, że za dzieciaka od zawsze się jadło nabiał. W domu bywał na śniadanie biały ser — do dziś pamiętam ten zapach pieczywa, białego sera i świeżego szczypiorku. Całość lekko posypana solą i pieprzem. Tak samo z twaróg. Zajadaliśmy się nim w wersji słodkiej jak i słonej.

Niezapomnianą rzeczą z tamtego okresu był serek homogenizowany. Taki w kwadratowym kubeczku. I do tego zwykła bułka i było się szczęśliwym. Dużo nie trzeba było do tego szczęścia.

No i mleko. Po pierwsze to świeże — prawie prosto od krowy. Po drugie moje ulubione — zsiadłe.
To ostatnie to się piło do wszystkiego, co się dało — czasem tylko babcia krzyczała, żeby nie pić z tym czy tamtym — bo będzie zemsta faraona.

Jednak z czasów dzieciństwa pamiętam, że nie przepadałem za kefirami i jogurtami. Dziś to co innego. Przy każdych zakupach mamy jak nie kefiry to jogurty. I wszystko schodzi szybciej, niż zakładałem.

Na koniec żółty ser. Też się pojawia w jedzeniu jednak nie tak często jak kiedyś. Za dzieciaka uwielbiałem robić grzanki. W kuchni na stole stał tak stary opiekacz. Coś, czego dziś za nic nie mogę znaleźć. Jako podstawa zawsze to był albo chleb, albo bułka. Ta druga była bardziej pożądaną przez nas. Na to trochę masła i żółty ser. Jak nie było sera, to na wierzch leciała wędlina, kiełbasa pokrojona w cienkie plasterki czy nawet pasztet (domowej roboty z zająca — rewelacja).


https://freepik.com