Jak zaczynałem swoją przygodę z siłownią (to było po przeprowadzce z Warszawy do Gdańska) po pierwszym treningu (taki zapoznawczy) miałem takie dziwne uczucie.
Coś na kształt strachu. Wtedy mając niewiele ponad 30 lat, byłem po prostu grubasem. Nie ma co się obrażać na to określenie — ale tak właśnie było. I co więcej — sam na to sumiennie zapracowałem. O tym jak to zrobiłem, pisałem już wcześniej — link.
Ale czego ja się mogłem bać, idąc na siłownie.
Dziś tego nie mam. Miałem to wtedy.
Był strach, że wszyscy się będą gapić na grubego. Zwłaszcza jak zaczynałem ćwiczyć i schodziłem cały mokry do szatni. Bałem się tego, że nie będę znał nikogo — bo jestem gruby. Że nikt nie będzie chciał gadać z tym grubym okularnikiem.
Możliwe, że z początku tak było — jednak w późniejszym czasie się to zmieniło. Tutaj zasługa duża w instruktorach, a także w samych ludziach co przychodzili tam. Z czasem się okazało, że takich jak ja — grubasów — było tam kiedyś dużo więcej. Że część z tych, co poznałem — zaczynała tak jak ja — ze zdecydowanie dużej wagi. Nie można pominąć też dziewczyn z recepcji. Każda z nich dołożyła swoją cegiełkę do tego — że było mi łatwiej.
Z początku strach paraliżował mnie. Jednak co na mnie działało — to, że mogłem słuchać swojej muzyki (o ile nie zapomniałem słuchawek — bo wtedy byłem skazany na siłownianą rozgłośnie). Kolejną rzeczą, jaka na mnie działała — był postęp. Coś, co realnie widziałem. Z początku było to niewiele — jedna dziurka w pasku dalej, koszula o jeden guzik dalej mogłem się zapiąć. Chyba przełom i taki największy dla mnie znak, że to, co robię, jest na dobrej drodze — było kiedy dziewczyny z recepcji powiedziały mi, ze czas na zmianę garderoby.
Przełomowy moment tak naprawdę był chyba wtedy kiedy na skupiłem się na tym co robię. Kiedy sumiennie podszedłem do tego co jem, jak spie, jak trenuje. Z początkiem wakacji moja instruktorka Justyna, która mnie prowadziła, wyjechała na urlop. Po blisko miesiącu wróciła i dopiero wtedy zobaczyła, jak bardzo się zmieniłem. Jej słowa uznania były wtedy dla mnie największym motywatorem.
Czy teraz mam ten problem?
Absolutnie nie. Teraz mam to gdzieś czy ktoś się na mnie gapi, czy nie. Staram się nie sapać podczas treningu. Tak samo jak nie krzyczę czy stękam. Za każdym razem jak kończę ćwiczyć — sprzątam po sobie.
Teraz wiem, ze strach mnie nie będzie spowalniał w tym celu, jaki chcę osiągnąć.
