Wracając z treningu przechodzę przez food court w Galerii Przymorze (wcześniej wyjście z siłowni było od razu na food court). I tak sobie popatrzyłem na ludzi, jacy tam siedzieli. Jednak moją uwagę przykuwały osoby niebędące zwykłymi klientami — ale ci, co mieli ze sobą torby sportowe i wyglądali jak by byli tuż po treningu.
Z tego co mi kładli do głowy moi trenerzy podczas pierwszej redukcji, po treningu (czy to cardio, czy to siłowym) mam zjeść pełnowartościowy posiłek. W miarę konkretny czasie po wysiłku — aby organizm sam siebie nie konsumował tj. aby nie dopuścić do katabolizmu tkanki mięśniowej. Czegoś, czego nie chcemy. Czemu? Mniej tkanki mięśniowej = mniej mocy do przepalania tłuszczu i redukowania się.
Na etapie redukcji w moim przypadku bardziej zależy mi, by być na deficycie kalorycznym. Tak, abym mógł przepalić ta nagromadzona latami tkankę tłuszczową na energie i przygotować organizm na większy wysilek kiedy pojawia się ciężary.
Czy nie nagradzam siebie za wysiłek? Oczywiście. Ale staram się robić to z głową. I jeśli jest nagroda — o tym jaka to jest to za chwile — to wliczam to w swój dzienny bilans kcl.
Dlaczego?
Bo inaczej cala ta zabawa nie ma sensu i mija się z celem.
Raz na jakiś czas robię sobie małą nagrodę. W moim przypadku robię np. lody proteinowe. Nic wielkiego — skyr naturalny, owoce, odżywkę białkową. Całość zmiksowana i schowana na kilka godzin do zamrażalnika. Jak się zrobi to mam bardzo fajna rzecz — i lody, i słodkie. I nie mam wyrzutów sumienia, że zjem coś takiego. I jest to relatywnie zdrowe. Albo muffinki.
A patrząc na tych ludzi, widzę czasem tych, co jeszcze jakaś chwile temu ćwiczyli na strefie cardio i teraz pakują w siebie coś mało zdrowego — np. jakieś jedzenie z KFC czy inne badziewie.
I zachodzę w głowę — po kij jeden z drugą stękacie na orbitreku czy steperze bądź bieżni, a potem napychacie się śmieciowym jedzeniem? Jeśli to ma być forma nagrody za trening, jest to najgorszy z możliwych sposobów.
Dla mnie nagrodą będzie to, że za jakiś czas (może kilka miesięcy, może za rok) będę w stanie bez większego problemu przejść np. dłuższy odcinek w Bieszczadach czy nawet w Tatarach nie dostając zadyszki od razu na samym starcie.
I tu przypomina mi się pewien program.
Swojego czasu na kablowce był program: „Extreme Weight Loss” (czasem błędnie nazywany „Extreme Fat Loss”). To amerykański reality show emitowany na kanale ABC (a także w innych krajach, np. w Polsce na kanałach typu Discovery Life), którego głównym celem była pomoc osobom z otyłością w radykalnym zrzuceniu wagi.
Główne założenia programu „Extreme Weight Loss” była roczna transformacja. Uczestnicy programu brali udział w całorocznym planie odchudzania, który był intensywny i bardzo wymagający. W tym czasie byli pod stałą opieką trenerów i specjalistów. Indywidualne podejście prowadzącego (trenera personalnego) gdzie każdy odcinek skupiał się na jednym uczestniku, pokazując jego historię, walkę z wagą, emocjonalne i fizyczne wyzwania, jakie napotykał w czasie transformacji.
Intensywny plan treningowy i dieta gdzie uczestnicy przechodzili na rygorystyczny plan żywieniowy i treningowy, dostosowany do ich indywidualnych potrzeb i możliwości. Pierwsze miesiące zazwyczaj spędzali w ośrodku treningowym pod opieką trenera.
Etapy transformacji podzielony był na etapy (np. 3-miesięczne kwartały), z konkretnymi celami wagowymi do osiągnięcia w każdym z nich.
Wsparcie psychologiczne, bez którego nie obyło się przy takich przemianach. Oprócz pracy nad ciałem uczestnicy często pracowali również nad emocjonalnymi aspektami swojej otyłości – traumami, relacjami rodzinnymi, samooceną.
I tu dochodzimy do kwestii nagrody.
Tak powinna wyglądać nagroda za treningi.
Oto jak wyglądało to w praktyce – „nagrody” za poszczególne etapy transformacji:
Etap pierwszy (pierwsze 90 dni)
Nagroda: Uczestnik spędzał pierwsze 3 miesiące w specjalnym ośrodku treningowym pod bezpośrednią opieką trenera. Jeśli osiągnął pierwszy cel wagowy (np. zrzucić 25% początkowej masy ciała), otrzymywał:
Nagrody motywacyjne, np. nowy sprzęt fitness, personalizowany plan odżywiania, vouchery na zdrowe jedzenie, odzież sportową itp.
Przywilej powrotu do domu, by kontynuować odchudzanie samodzielnie – co samo w sobie było elementem testu i nagrody.
Etap drugi (90–180 dni)
Po kolejnych 3 miesiącach, jeśli uczestnik osiągał kolejny cel (np. kolejne 15–20% spadku wagi):
Nagrodą mógł być miniurlop lub wydarzenie specjalne, np. wspólny wyjazd, wycieczka z rodziną, udział w jakimś marzeniu uczestnika (np. lekcja tańca, lot balonem itp.).
Czasami były to osobiste doświadczenia wzmacniające psychikę, np. spotkanie z inspirującą osobą, terapeutyczna sesja z rodziną lub specjalista motywacyjny.
Etap trzeci (180–270 dni)
Uczestnik musiał wykazać się samodzielnością i kontynuować program bez stałego wsparcia trenera.
Jeśli osiągał kolejne cele:
Nagrodą mogła być np. szansa na operację usunięcia nadmiaru skóry, w przypadku dużej utraty wagi (często sponsorowana przez program).
Nowa garderoba lub profesjonalna sesja zdjęciowa po osiągnięciu zauważalnych efektów.
Etap końcowy (270–365 dni)
Finał programu to tzw. Big Reveal – czyli wielkie ujawnienie efektów transformacji przed rodziną i publicznością.
W niektórych przypadkach uczestnicy otrzymywali:
Roczne członkostwa w siłowniach
Dalsze wsparcie dietetyczne lub treningowe
Nagrody personalizowane – np. pomoc w realizacji nowej kariery, np. trener personalny, inspirujący mówca, itp.
Jednak najważniejszą nagroda było zdrowie, zmiana życia i nawyków, spełnienie marzenia o byciu zdrowszym.
W niektórych przypadkach uczestnicy otrzymywali:
Roczne członkostwa w siłowniach
Dalsze wsparcie dietetyczne lub treningowe
Nagrody personalizowane – np. pomoc w realizacji nowej kariery, np. trener personalny, inspirujący mówca, itp.
Jednak najważniejszą nagroda było zdrowie, zmiana życia i nawyków, spełnienie marzenia o byciu zdrowszym