Marzenia. Coś, co każdy z nas ma. Jedne są wielkie. Inne są małe. Każdy z nas o czymś marzy na miarę swoich możliwości. No dobra czasem ponad.
Czy o marzenia trzeba walczyć? A może je realizować?
No dobra, pogadajmy szczerze. Ile razy słyszałeś zdanie: „O marzenia trzeba walczyć!”? Brzmi jak motywacyjny cytat z Instagrama, prawda? Tylko że… czy marzenia naprawdę są po to, żeby je „zdobywać na wojnie”?
Może problem tkwi w samym słowie walczyć. Walka kojarzy się z ciągłym wysiłkiem, zmaganiem, czasem nawet z bólem i stratą. A przecież marzenia to coś, co ma nam dawać radość, frajdę i poczucie, że życie ma sens. No więc po co od razu te ciężkie zbroje i miecze?
Spróbuj spojrzeć inaczej. Marzenia nie muszą być poligonem. One są bardziej jak mapa – pokazują kierunek. Nie trzeba z nimi walczyć, tylko krok po kroku je realizować. Jak? Czasem małymi rzeczami: odkładasz parę złotych na podróż życia, zapisujesz się na kurs, który zawsze chciałeś zrobić, albo w końcu odpalasz ten projekt, o którym od dawna myślisz.
Bo wiesz, walka to wieczne odkładanie na „kiedyś”: „jeszcze nie teraz, ale kiedyś się zawalczę i wygram”. A realizowanie marzeń to działanie tu i teraz – czasem powolne, czasem pokraczne, ale zawsze do przodu.
Więc, zamiast pytać, czy trzeba walczyć o marzenia, zapytaj siebie: co mogę zrobić dzisiaj, żeby je przybliżyć? Bo marzenia nie lubią czekać w nieskończoność. One chcą być przeżyte.
A jeśli już musisz o nie walczyć na poligonie — to trzeba to robić z głową. A nie za wszelką cenę.