Gdańsk we mgle

Gdańsk we mgle

Jak sam się nie zdecyduje, to najczęściej ciężko jest, abym wybrał się gdzieś sam z aparatem.
Z dronem to już szybciej.

Tym razem zapowiadała się mgła.
Jako kierowca — nie przepadam za nią.
Jednak jako ja, to mgła jest czymś ezoterycznym.
Ma w sobie — tajemniczość.
Ma w sobie — magię.
Ma w sobie — ciszę.
Ma w sobie — niepewność.
Zaciera granice.

Szybkie spojrzenie w prognozę. Będzie mgła.
To może być dobry moment na sprawdzenie, czy nadal lubię robić zdjęcia.
To może być dobry moment na sprawdzenie, czy nadal robię dobre zdjęcia.
O ile to pierwsze to sam jestem w stanie ocenić.
O tyle to drugie, to już ocenią inni.

Zapada decyzja — Gdańsk Główny.
Miejsce, w jakim nie raz byłem.
I nie raz robiłem tam zdjęcia.
Jednak we mgle — jeszcze nie.

Z muzyką, która rozgrzewała mnie od środka (mimo wszystko było chłodno — aczkolwiek przyjemnie) unikając tłumu, szukałem tego, co kiedyś — swojego miejsca na zrobienie zdjęcia, na swoje spojrzenie.

Czy je znalazłem? W niektórych miejscach tak. Do pewnych miejsc chciałbym jeszcze wrócić.
Powili, od nowa odnajduje przyjemność, radość w fotografii.

A to dziś wyglądało z mojej perspektywy: