Jak ja tego nie lubię.
Człowiek sobie coś planuje, a tu cały misterny plan idzie w 3.15 … i tak dalej.
Gdzieś w robocie na korytarzu ktoś mnie zagadał — obracając się, coś mi strzeliło w prawej stopie.
I tak sobie radośnie nie zdając sprawy z tego faktu, popędziłem dalej.
A dalej było już gorzej.
Dopiero po paru dniach zdałem sobie sprawę z faktu, że wstawanie rano i ta boląca stopa nie jest przysłowiowy klocek lego, na jakim przez przypadek postawiłem stopę.
Jak się dało prowadzić auto i chodzić po płaskim to nie widziałem problemu.
Dopiero schody zaczęły się, jak musiałem wejść parę pięter w górę.
Aktualizacja z dnia 2025_02_26
I tu niespodzianka. Parę dni temu nie wiedzieć jak ale samo się naprawiło. Nic mnie nie boli — tak jak by nic się nie wydarzyło. Co nie oznacza, że można już skakać jak kozica górska bez opamiętania.